W cyklu pieśni ludzi morza usiłuję tłumaczyć wszystkim ludziom z lądu jak i początkującym żeglarzom, o czym tak naprawdę śpiewamy. Dziś na warsztat wrzucam „Śmiałego Harpunnika”. Pieśń wielorybniczą powszechnie znaną i często śpiewaną na żaglach czy przy ogniskach.
Już w pierwszej zwrotce dowiadujemy się, że chodzi o załogę zbudowanego w 1819 roku w szkockim Aberdeen statku wielorybniczego Diamond, który gotów do połowu ma za chwilę wyjść w rejs. Co ciekawe, podmiot liryczny zauważa, że w cieśninach nie ma kry, więc można ruszać na łowy. Może to oznaczać, że mamy wczesną wiosnę i lody właśnie zeszły odsłaniając wejścia do zatok. Płyną tam, gdzie słońca blask nie mąci nocy cień, a wiec gdzieś daleko na północ. Wszystko się zgadza. Szkoccy wielorybnicy, bo to o nich jest ta pieśń polowali daleko na północy, a szczególnie upodobali sobie okolice Grenlandii.
Na kei stoją piękne panny, które zapewne żegnają wielorybników. Muszą mieć iście anielską cierpliwość, bo wyprawa mogła potrwać dwa a nawet trzy lata! Nic dziwnego, że w ich oczach błyszczą łzy.
Marynarz stara się wyjaśnić, że nie ma co płakać, bo po pierwsze wróci, a po drugie przywiezie dużo złota. Liczy, że za olej wielorybi i wielorybie fiszbiny otrzyma dukatów wór.
Ostatnia zwrotka już opowiada o życiu wielorybnika. Wąchał wiatr, to typowe określenie osoby, która sprawdza skąd wieje. Częstą techniką określania kierunku wiatru jest próba usłyszenia go, bądź wyczucia uszami. Jeśli w obu uszach jednocześnie czujemy wiatr – to nasz nos pokazuje kierunek skąd wieje. Stąd często mówi się o tych, co sprawdzają skąd wieje, że wąchają wiatr, bo tak to wygląda, jakby właśnie ten wiatr wąchali.
No więc stary (czyli kapitan) wącha wiatr, na łodziach gotowych do opuszczenia stoją już wioślarze i harpunnicy. Dmucha tu i dmucha tam, to określenie na wieloryby. Wynurzają się one z morza i przez swoje nozdrza umieszczone na grzbiecie wypuszczają powietrze co wygląda jak fontanna wody wystrzeliwana do góry. Dmucha tu i dmucha tam, to znaczy tu i tam są wieloryby. Ogromne stado w krąg. Pozostaje wziąć w ręce harpuny, wiosła i liny i rozpocząć polowanie.
Tyle piosenki.
Piosenka nie opowiada o trudzie, ogromnym trudzie marynarzy, którzy zajmowali się polowaniem na wieloryby – czyli wielorybników. W XVIII i XIX wieku w światowej gospodarce istniało ogromne zapotrzebowanie na wszelkiego rodzaju oleje. Wytapiano z nich świece, produkowano mydło, margarynę, zasilano lampy uliczne a także potrzebne były do smarowania pierwszych maszyn. Zapotrzebowanie to pokrywano z różnych źródeł, a jednym z nich były wieloryby. Bo wybierając się po wieloryby, wypływano po olej. Statek wielorybniczy to była w zasadzie pływająca przetwórnia oleju. Polowano z małych łodzi, które opuszczano tam gdzie żerowało stado. Na łodzi było kilku wioślarzy, sternik i on – harpunnik. Łódź podpływała jak najbliżej wieloryba, harpunnik rzucał w cielsko harpun, który dzięki zadziorom wbijał się tak, że trudno go było wyjąć. Po wbiciu harpuna, należało czekać, aż zranione zwierzę wymęczy się i wykrwawi. Raniony wieloryb walczył, rzucał się, nurkował. A łódź za nim. Po trafieniu wieloryba, harpun połączony z łodzią lina, tkwił w cielsku i jedyne co można było robić to luzować linę i liczyć na to, że nie zanurkuje głębiej niż na długość liny.
Zdarzało się, że wieloryb płetwą roztrzaskiwał, bądź wywracał łódź, zdarzało się, że nagle wynurzał się i uderzał w łódź. Polowanie na wieloryby było naprawdę niebezpieczne. Jeśli się dało, to harpunnik rzucał drugi lub trzeci harpun. Wszystko po to, by zwierzę szybciej się wykrwawiło. Polowanie nie polegało więc na szybkim zabiciu wieloryba, ale na jego zamęczeniu na śmierć.
Gdy zwierzę padło, było holowane do statku wielorybniczego. Tam było ćwiartowane i przetapiane na tłuszcz. Cenne były jeszcze trzy elementy wieloryba: spermacet, ambra i fiszbiny. Spermacet to olej, który wytwarzał wieloryb sam z siebie i przechowywał w tylnej części głowy. Ze spermacetu produkowano świece, maści, kremy, leki, kredki. Był też wykorzystywany w XIX i na początku XX wieku jako olej maszynowy. Olej ze spermacetu ma mniej intensywny zapach niż olej z tłuszczu wieloryba i mniej kopcił więc chętniej był wykorzystywany do oświetlenia wnętrz pomieszczeń. Ten drugi wykorzystywano do oświetlenia ulicznego. Fiszbiny to delikatne kości z paszczy wieloryba. Fiszbiny wykorzystywano do usztywnienia gorsetów i biustonoszy a także do produkcji parasolek. Ambra to wydzielina z wnętrzności wieloryba ceniona w przemyśle perfumeryjnym.
Najwięcej pozyskiwano jednak oleju. Tłuszcz wieloryba był oddzielany od szkieletu i na statku przetapiany do beczek. A więc przez większą część rejsu, statek wielorybniczy spowijały gęste obłoki dymu, smród i osadzająca się wszędzie sadza z przetapianego mięsa.
Wielorybnicy z samego tylko szkockiego Peterhead, z którego, jeśli wierzyć tekstowi oryginału pieśni wyruszył Diament w swój rejs między rokiem 1788 a 1873 upolowano 5.673 wieloryby, 1.593.903 foki i pozyskano 60 tysięcy ton oleju.
Co ciekawe, marynarze nie otrzymywali regularnego wynagrodzenia. Mieli oni swój udział w zysku. Jeśli połów był udany, to mogli liczyć na większe pieniądze. Jeśli nie – wtedy mogło okazać się, że pracowali za darmo. Z udziału w zysku odliczano koszty wyżywienia na pokładzie statku i ubioru. Jak dzisiaj analizuje się tabele wynagrodzeń, to można dojść do wniosku, że na długo pieniędzy z połowu nie starczało i szybko trzeba było wracać na morze. Według mnie jedyny komu się opłacało był właściciel statku, który zgarniał 2/3 zysku. Prosty marynarz mógł liczyć na 1/200 lub nawet 1/300 części zysku. A i tak z tego potrącano mu koszty wyżywienia i odzienia. Podsumowując, pracowało się w smrodzie, w zimnie i w czasie polowania ryzykowało życiem, rejs trwał długo, a to wszystko raczej za obietnicę zysków niż zyski.
Rejs trwał tak długo, aż zapełniły się ładownie statku. Zdarzało się, ze trwał dwa lub trzy lata. Zdarzało się, ze zimę statki wielorybnicze spędzały uwięzione w zamkniętych przez lód zatokach, albo wręcz skute lodem. Zdarzało się, że lód niszczył uwięzione statki, a marynarze zamarzali bądź tonęli w lodowatych lodach Arktyki.
Taką przygodę przeżył Diament z naszej piosenki. Był rok 1830. Na łowiska wyszło w sumie 91 brytyjskich statków, w tym szkockie. Z nich wszystkich 19 zatonęło a 21 wróciło z niczym po tym, jak statki zostały zablokowane przez lód w cieśninie Daviesa. Wśród tych, które nie wróciły był właśnie Diamond.
Nie wiemy kiedy powstała ta pieśń. Jeśli w 1930 roku, to zapewnienia marynarza do jego ukochanej były nic nie warte. Nie wrócił. Utknął w lodach Arktyki, zamarzł bądź utonął.
Ale prawdziwa tragedia nadeszła kilkadziesiąt lat później. Wynalezienie elektryczności spowodowało zmniejszenie zapotrzebowania na olej do lamp. Wynalezienie wpierw drutu a potem tworzyw sztucznych pozwoliło na zastąpienie usztywnień bielizny fiszbinami z drutu lub plastiku. Zapotrzebowanie na oleje do maszyn były oleje wytwarzane z roślin. Tańsze i szybsze do pozyskania. I mimo, że wynaleziono działo harpunnicze, do obsługi którego nie był potrzebny silny harpunnik lecz sprawny artylerzysta, mimo, że drewniane łodzie zastąpiono metalowymi, że żagle zastąpiły maszyny parowe, że zrobiło się bezpieczniej i bardziej komfortowo – wielorybnicy nie byli już potrzebni w takiej ilości. Pustoszały osady wielorybników, niszczały statki. Popyt się skończył.
Zostały pieśni. Została pamięć. Została legenda dzielnych wielorybników, odważnych harpunników i wytrwałych marynarzy północnych wód.
A we mnie przekonanie, że ta historia jednak dobrze się kończy. To dobrze, że dziś nie trzeba już tak narażać życia ludzkiego, gonić za nędznym zyskiem i okrutnie mordować pięknych i dumnych wielorybów.
Sail ho!
Śmiały Harpunnik
1. Nasz “Diament” prawie gotów już,
W cieśninach nie ma kry,
Na kei piękne panny stoją,
W oczach błyszczą łzy.
Kapitan w niebo wlepia wzrok,
Ruszamy lada dzień,
Płyniemy tam, gdzie słońca blask
Nie mąci nocy cień.
ref:
A więc krzycz: O-ho-ho! |
Odwagę w sercu miej! |
Wielorybów cielska groźne są, |
Lecz dostaniemy je! | x2
2. Hej, panno, powiedz po co łzy?
Nic nie zatrzyma mnie,
Bo prędzej w lodach kwiat zakwitnie,
Niż wycofam się.
No, nie płacz mała, wrócę tu,
Nasz los nie taki zły,
Bo da dukatów wór za tran
I wielorybie kły.
3. Na deku Stary wąchał wiatr,
Lunetę w ręku miał.
Na łodziach, co zwisały już,
Z harpunem każdy stał.
I dmucha tu, i dmucha tam,
Ogromne stado w krąg.
– Harpuny, wiosła, liny brać!
I ciągaj, brachu, ciąg!