Pomijając kwestię literówki na słynnym już banerze ze Szczecina, to tak się zastanawiam jaki jest jego sens?
Może ma przypomnieć, że to Polska pierwsza stanęła do walki z Niemcami w 1939 roku? I że tak zapytam – to jakaś cnota? Hurra!, to nas Hitler wybrał na swoją ofiarę, a nie Belgię? To powód do dumy, że to nam złoili skórę pierwszym? Pomijam już zupełnie fakt, że tak jak dla Rosjan II Wojna Światowa zaczęła się w 1941, dla Polaków w 1939, to dla Litwinów czy Czechów i Słowaków II Wojna Światowa rozpoczęła się w roku 1938. To, że tamte kraje nie walczyły wynikało tylko z tego, że ich walka nie miała żadnego sensu, a byłaby tylko niepotrzebnym marnowaniem ludzi. Litwa pozostawiona sama sobie wobec bierności państw tworzących Ligę Narodów straciła Kłajpedę, a Czechosłowacja zaatakowana przez trzech z czterech sąsiadów nie miała żadnych szans by się obronić. Polska w 1939 roku podjęła walkę, licząc na to, że nasi sojusznicy dopełnią zobowiązań i zaatakują Niemcy. Więc opór Polski był sensowny i racjonalny. Opór małej Litwy i Czechosłowacji byłby samobójczy i emocjonalny.
I to jest druga kwestia. Polska nie jest pierwszą ofiarą II wojny światowej.
Trzecia, dlaczego to jest po angielsku? Ja nie umiem znaleźć wytłumaczenia. To nas jakoś nobilituje, że plakaty wieszane w Polsce będą po angielsku? Czy chodzi o to, że na tej ulicy w Szczecinie mieszka dużo cudzoziemców i trzeba im przypominać, że jakby co, to Polak pierwszy ruszy do walki?
I gdyby nawet uznać, że pisownia angielska poprawna, że chcemy dotrzeć do mieszkających tu cudzoziemców i dlatego ten angielski i że byliśmy pierwszym krajem, który stanął do walki – to czy to jest przesłanie na przyszłość? Pierwsi do walki? Chcemy tego?
Chciałbym, żebyśmy do walki byli ostatni. Poland last to the fight! Żebyśmy sięgali po walkę dopiero, gdy skończą nam się inne rozwiązania, próby porozumienia, negocjacje, konsensus. Chciałbym, żebyśmy wreszcie zrozumieli, że wojna zawsze oznacza jakieś straty dla obu stron i tak naprawdę w wojnie nie ma wygranych.