Skończyła się kolejna już konferencja Wychowanie Wodne w ZHP. Tym razem gościliśmy w Centrum Olimpijskim w Warszawie, a organizatorami przedsięwzięcia, oprócz Wydziału Wychowania Wodnego GK ZHP był też Zespół Pilota Chorągwi Stołecznej ZHP.
Jakbym miał dziś jednym słowem ogólnie powiedzieć jaka była ta konferencja, powiedziałbym,
że inspirująca. Nawet wystąpienia historyczne, zdawałoby się z założenia bardziej refleksyjne, na koniec okazywały się raczej motywujące do działania. Dr Marek Siwicki z Akademii Pedagogiki Specjalnej miał mówić o tym jak powstawały pierwsze harcerskie drużyny wodne w 1917. A mówił o tym, jak dziś wychowywać młodzież, mówił o wodnych podwórkach, o patriotyzmie i o tym, czym w ogóle jest wychowanie morskie. Temat jakim było powstanie pierwszych polskich drużyn wodnych było w istocie tłem do zupełnie innych spraw. A wracając do sedna, po tym wystąpieniu zrozumiałem, że tego tematu, Hufca Syberyjskiego, jego ewakuacji, pracy dr. Jakóbkiewicza, nie można zostawić. Wystąpienie
dr Siwickiego coś w nas rozpoczęło.
Podobnie było z prelekcją p. Michała Puszkarskiego z Muzeum Sportu i Turystyki
w Warszawie o generale Mariuszu Zaruskim. Jeśli mamy w głowie jakieś inspirujące postacie, które pokazują jak wszechstronny może być człowiek, to pewnie jest wśród nich powinien być Zaruski: kapitan, instruktor, wychowawca, żołnierz, poeta, malarz, ratownik górski, narciarz. Do tego Zaruski na każdym z tych pól odnosił sukcesy. Słuchając opowieści o Zaruskim coraz bardziej rozumiałem, jak wiele można w swoim życiu pomieścić wiedzy, powołania i pasji.
Kilka wystąpień było poświęconych wprost wychowaniu. Jedno z nich, prowadzone przez Jacka Smurę pokazało, co tak naprawdę daje zetknięcie, mówiąc jak Baden – Powell, chłopca z wodą. Jak wiele korzyści daje włączenie do pracy harcerskiej, wcale niekoniecznie specjalnościowej, elementów spływów czy żeglowania. Od poznawania sobie i swoich ograniczeń, przez przygodę, po perfekcyjne planowanie. Trochę też o tym, ale inaczej, mówiła Asia Filipiak Markiewicz opowiadając o doświadczeniach Szczepu 58. Wodnych Łódzkich Drużyn Harcerskich w organizacji rejsów po Wiśle. Jednym słowem, dobrze czasem zatrzymać się i zobaczyć, że mówimy prozą. Dobrze przejrzeć się w oczach innych i dostrzec,
że to co robimy ma sens.
Dla mnie jedna z najbardziej oczekiwanych prezentacji było wystąpienie Ciarana Bradshaw z Scouting Ireland o irlandzkim One Programme. Z programem tym pierwszy raz zetknąłem się w 2012 roku podczas konferencji seascoutów Eurosea XI w Kopenhadze. Sposób w jaki opracowano ten program, sposób
w jaki się z nim pracuje pokazuje, jak ważne dla organizacji jest to co podstawowe. Sprawności harcerskie. Dla nas dodatkowo istotne jest to, że Irlandczycy do podstawowego kanonu sprawności zaliczyli oprócz terenoznawstwa, obozownictwa, pionierki, turystyki pieszej, ratownictwa i lotnictwa, również żeglarstwo, kajakarstwo i wioślarstwo. A ponadto, w utworzyli osobny dział nautical skills. One Programme to nie jest zestaw sprawności. To jest cały system pracy z dzieckiem, oparty wprawdzie
o sprawności, ale odnoszący się do całej organizacji: szkolenia liderów, przygotowania ich do pracy
ze sprawnościami. Wszystko zostało drobiazgowo opisane i przemyślane. Do tego jest to system zakładający, że każdy człowiek rozwija się w swoim tempie i w odrębny sposób. One Programme
to sposób pracy z dzieckiem w pełni wykorzystujący metodę harcerską, indywidualnie dopasowany
do dziecka, wykorzystujący zasadę pośredniości, rozwijający go.
A w temacie specjalistycznym kolejna przemyślana propozycja to system szkolenia żeglarskiego w Royal Yachting Association. Opowiadał o nim Tomasz Kosiewicz, kapitan sy Zawisza Czarny i jednocześnie instruktor w RYA. Systemu RYA nie da się porównać do systemu szkolenia na patenty żeglarskie w Polsce. Głównie dlatego, że jest on o wiele bardziej rozbudowany, tworzony na innym backgroundzie, myślę,
że lepiej przemyślany i na pewno o wiele lepiej oprzyrządowany.
Może One Programme i system szkolenia żeglarskiego w RYA to dwa różne światy, ale oba wystąpienia pokazały, jak należy budować tego typu propozycje. Dla mnie było to niezwykle inspirujące.
Do części inspirującej trzeba zaliczyć dwa wystąpienia „podróżnicze”. Kinga Kępa, redaktor naczelna magazynu Wiosło opowiadała o tym jak zwiedzać świat kajakiem. Niby zwykła opowieść o swoich przygodach, ale Kinga pokazała nam swoje zdjęcie w kajaku sprzed 12 lat. Bez kamizelki, bez umiejętności trzymania wiosła. I potem obserwowaliśmy metamorfozę kajakarza. Z ignoranta w wytrawnego profesjonalistę. To nie była opowieść o podróżach. To była opowieść o człowieku, o tym jak zmienia go jego pasja. I też o tym, że na rozpoczęcie pasji nigdy nie jest za późno. Drugą podróżniczą opowieść przedstawili Robert Przybysławski i Krzysztof Popek. O rejsie na JoinUs dookoła Spicbergenu. Niby rejs jak rejs, wyprawa jakich pewnie wiele. Ale dobrze było posłuchać, że takie projekty, prowadzone profesjonalnie, bezpiecznie i z głową, są robione przez harcerzy. Że harcerskie żeglowanie, to dobra marka.
Marcin Chodorowski z grupy KIM, ze środowiska kajakarzy, w którym sam zdobywałem swoje kajakarskie doświadczenie, podzielił się z nami swoją pasją. Budową kajaków i kanadyjek z drewna. I o tym, jak KIM może nam pomóc w robieniu własnych łódek. Na koniec chciało się tylko podejść do Marcina, wymienić
z nim numerem telefonu i zabrać się za budowę kanady. Jak najszybciej.
Z braku czasu, był taki moment, że część wystąpień przebiegała równolegle. Nie miałem więc możliwości wysłuchać Karoliny Kornas z Chorągwi Gdańskiej o możliwościach wykorzystania środków unijnych
w propagowaniu i realizacji edukacji morskiej, ani Andrzeja Sawuły o specyfice pracy z osobami niepełnosprawnymi w harcerskiej drużynie wodnej. Z tego samego powodu nie mogłem też być
na prelekcji Dovilė Pilkauskienė z Lietuvos skautija, o tym jak wygląda wychowanie wodne w skautingu na Litwie.
Wieczorem odbyła się gala wręczenia nagród Harcerski Rejs Roku. W kategorii śródlądowej wyróżniony został rejs 1. Maszewskiej Drużyny Harcerzy „Białe Wilki” na własnoręcznie zbudowanej tratwie, po Wiśle. Ten rejs to niesamowita historia o tym, jak można zrealizować swoje zamierzenia i o tym jak niestandardowo, ale wartościowo spędzić taki trochę obóz – tyle, że na rzece.
Drugi wyróżniony rejs – w kategorii rejsu morskiego – to rejs 27. Harcerskiej Drużyny Wodnej z Mikołowa na s/y Dar Pucka po zatoce Gdańskiej i Puckiej. Ten rejs pokazał, że aby przeżyć przygodę, poznać morze, zobaczyć fajne miejsca, nie trzeba płynąć gdzieś strasznie daleko. Że dla wychowania morskiego, na początk, wystarczy nam nasza zatoka i nasze porty.
No i na koniec wystąpienie Wiktora Wróblewskiego. O tym, czym powinniśmy się zająć w drugim stuleciu istnienia harcerskiego ruchu wodnego. Wiktor nie przedstawił żadnych wniosków. Podsumował dotychczasowe sukcesy, wskazał co można zmienić, ale pytanie dotyczące przyszłości zostawił bez odpowiedzi. Bo odpowiedzi nie można było udzielić w 30 minut. Wiktor zaczął dyskusję, zaczął temat,
z którym wszyscy musimy się teraz zmierzyć.
Naturalnym jest, że w sytuacji takich rocznic, przejścia jako organizacja, jakiegoś kolejnego progu, pojawia się pokusa, by na chwilę zwolnić, zatrzymać się i zastanowić, gdzie jesteśmy jako ruch, w którym miejscu historii się znajdujemy, gdzie płyniemy?
Ale o tym, w następnym wpisie.