No więc to było tak.
Nie chciałem być kierownikiem drużyn wodnych. Po prostu nie miałem na to czasu, ani specjalnej ochoty. Ale bardzo nalegała Emilia Kulczyk, wtedy członkini GK ZHP ds. programu, w końcu uległem. Postawiłem swoje warunki, że wolę, żeby to był Wydział w strukturze GK niż kierownictwo tylko dla drużyn wodnych. Bo jak już mam w to wejść, to wolę zajmować się wychowaniem wodnym niż tylko drużynami wodnymi. Zgodziła się i tak zostałem kierownikiem Wydziału Wychowania Wodnego.
Co zastałem?
Zespół?
Nie było żadnego zespołu. Środowisko było skonfliktowane i nieufne. Jedno z pierwszych spotkań zrobiłem w Łodzi, w czasie targów żeglarskich. Na spotkaniu Piotr z Łodzi wybuchł i skoczył do oczu Maciejowi ze Śląska. Myślałem przez chwilę, że się pobiją. Śląsk na Łódź czy odwrotnie. Zero możliwości stworzenia z tego zespołu.
Środowiska?
Poziom nieufności do mnie, jako nowej osoby był przeolbrzymi. Uznałem, że muszę to wziąć na klatę. Spotykałem się. Do dziś są osoby, które pamiętają moje pierwsze spotkanie z wodniakami ze stołecznej. Czułem się jak worek bokserski. Zacisnąłem zęby, bo wiedziałem, że ciosy trzeba przyjąć. Do dziś wspominam wściekłe ataki na spotkaniu w gdańskiej, ostrą dyskusję w śląskiej. Środowiska są i były, ale za nic nie chciały współpracować ani ze sobą, ani z jakimś wydziałem. Byłem obcym druhem z Warszawy.
Dorobek?
Nie otrzymałem w spadku ani jednej kartki od poprzedników. Pół złamanego segregatora. Nic. Startowałem z tym, co sami opracowaliśmy.
Co trzeba było zrobić?
Wiedziałem, że aby coś z tego było, trzeba zintegrować ludzi. Musimy być jedną drużyną. Stąd pomysł wspólnych konferencji, gdzie tak samo ważne jak wystąpienia były kuluary, miejsca gdzie można rozmawiać, nawiązywać relacje. Z obaw przed dawnymi urazami i konfliktami, unikaliśmy w programie nadmiaru dyskusji. Uznaliśmy, że na te jeszcze przyjedzie czas. Na razie trzeba się uczyć siebie, niwelować niechęci.
Pierwszą dyskusję na konferencji przeprowadziliśmy dopiero w tym roku w Lesznie. Tak wielki był poziom nieufności i tak głeboko tkwiły stare, wzajemne urazy.
Wiedziałem też, że sam nic nie zrobię. Że potrzebuję zespołu. Udało się pozyskać super ludzi. Bardzo pomógł Staszek Firlej, który opracowywał ze mną Program Wychowania Wodnego, Ania Świerczyńska, która zajęła się kajakami, ale jak trzeba była gotowa angażować we wszystko, Ola Golecka, która ogarniała nam grafiki po nocach. Z czasem doszli inni. Wiktor Wróblewski, który niezwykle pomógł przy konferencji Eurosea i jest do dzisiaj wsparciem intelektualnym zespołu, Kamil Szyjkowski z zapałem do robienia trudnych rzeczy, Marian Uherek, skarbnica wiedzy wszelakiej i tyle doświadczeń, że mógłby nimi obdzielić połowę z nas, Rafał Maresch z wiedzą jakiej my nie mamy i umiejętnością nawiązywania relacji, której też nie mamy. Z czasem doszli kolejni: Janusz, Marta, Paweł, Magda, Mirek… Myślę, że wszystko co się wydarzyło, wydarzyło się z nimi i dzięki nim. Sam nic bym nie zrobił.
A co zrobiliśmy?
Wiedzieliśmy, że nie ma programu dla wodniaków. Stworzyliśmy program wychowania wodnego oparty o stopnie i sprawności. Podzielony na specjalizacje: żeglarską, motorowodną, kajakową, wioślarską, ratowniczą, nurkową. Poszczególne specjalizacje ogarniali ludzie z chorągwi śląskiej, mazowieckiej, gdańskiej. Duża międzychorągwiana robota. To co stworzyliśmy w 2016 roku, jest dziś kawałkiem nowego SIM dla całego ZHP.
Wiedziałem też, że nie jestem tu dla siebie. Od początku starałem się słuchać i rozumieć środowiska. Myślę, że dobrze rozumiem i poznałem np. sposób organizacji wodniaków na śląsku czy sposób organizacji zespołu pilota w gdańskiej. Czasem robiłem coś wbrew sobie, ale w odpowiedzi na potrzeby. Tak na przykład powstała cała specjalizacja motorowodna czy wioślarska w programie wychowania wodnego. Bo tego chciały środowiska. Dlatego reaktywujemy Teligę, bo Robert (śląska) i Wera (gdańska) przekonali mnie, że warto, że to potrzebne, że oni tego potrzebują.
Konferencje. Takie jak planowaliśmy. W Chorzowie, Gdyni, Warszawie, Łodzi, Lesznie., Angażujące chorągwiane zespoły, które były miejscem, gdzie poznawaliśmy się lepiej, nawiązywaliśmy współpracę, z których uczestnicy wyjeżdżali z gotowymi projektami. Rok w rok, parę miesięcy pracy. Jaki efekt? W Warszawie, w 2018 roku wszyscy byli gotowi podpisać się pod hasłem: Jesteśmy jedną drużyną.
Spotkania Pilotów. Znowu rokroczne. Na początku dwudniowe, żeby się integrować. Pierwsze w formie rejsu na Zawiszy. Cały czas chcemy je robić dwudniowe, z rozmowami przy ognisku, ale covid w tym nas zatrzymał. To tegoroczne będzie pewnie na teamsach. Ale spotykamy się, rozmawiamy.
Pamiętam, że na spotkanie pilotów do Wrocławia zaprosiliśmy Michała, trochę zagubionego drużynowego z Dęblina. Bo wodniacko w lubelskiej była pustynia. Dziś powstał tam zespół wychowania wodnego, są instruktorzy, drużyny, a Michał Kucharski stworzył zespół i jest tam szefem. Było warto. Przybywa nam pilotów w chorągwiach, przybywa zespołów chorągwianych. Myślę, że to też efekt naszego działania.
Szkolenia kajakowe. Zaczęliśmy na Rawce, w zasadzie z Anią i jej klubem kajakowym „Nurt” i Bartkiem z Elbląga. Z czasem robilismy coraz więcej kursów. Do dzisiaj przeszkolilismy prawie 200 osób. Dziś zespół kajakowy ma więcej zapytań o kursy dla organizatorów spływów niż jest w stanie ich przeprowadzić. Za chwilę przeorganizujemy te kursy, dopuścimy do szkolenia więcej osób, bo sami nie dajemy już rady.
Konferencja skautów wodnych Europy EUROSEA XIII w Pucku. Duży wysiłek, duża ranga wydarzenia, dużo stresu, ale niezwykle udany event. Organizacja konferencji bardzo wysoko oceniona przez uczestników i Grupe Odyseusza.
Stulecie Ruchu Wodnego w Polsce. Plakietka dla harcerzy, odznaka dla instruktorów, Wydarzenie Stulecia, które odwiedzała Bandera Stulecia. Są na niej przypięte plakietki ze wszystkich imprez, które odwiedziła i gdzie była podnoszona. Czeka na dobry moment, by przekazać ją do Muzeum Harcerstwa. I wreszcie Medal za Zasługi dla Harcerstwa Wodnego im. Gen. Mariusza Zaruskiego. Pierwszych 100 medali przyznano dla 100 najbardziej zasłużonych instruktorów w 100 lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Mogło być lepiej?
Reaktywowaliśmy przyznawanie patentu flagowego. Najlepsze drużyny wodne w ZHP już od października tego roku, będą mogły otrzymywać od Naczelnika ZHP potwierdzenie swojej jakości – tytuł Wodnej Flagowej Drużyny Związku Harcerstwa Polskiego, potwierdzony dokumentem o nazwie patent flagowy. Dla drużyn flagowych – będzie to wyróżnienie, docenienie ich poziomu. Dla pozostałych – kierunek do którego trzeba dążyć.
Po 20 latach, w 2020 roku reaktywowaliśmy Współzawodnictwo Drużyn Wodnych o Proporzec Leonida Teligi. Mieliśmy zacząć rok wcześniej, ale z uwagi na European Jamboree przełożyliśmy inaugurację na 2020 rok. Nie chcieliśmy robić dwóch imprez: Modułu wodnego na Jamboree i finału współzawodnictwa w tym samym roku. W marcu tego roku mieliśmy gotowy regulamin, jak tylko można było zacząć się spotykać, pojechaliśmy do Perkoza na wizję lokalną miejsca finału. Budujemy ekipę, która przeprowadzi finał, a jednocześnie, on – line, zainaugurowaliśmy śródroczną część współzawodnictwa. Mamy zarezerwowany ośrodek na finał, pracujemy nad kopią trofeum, praca wre.
Wiele rzeczy kuleje. Jest nas ciągle za mało, wszyscy oprócz działania w Wydziale pracują w swoich środowiskach. Nie jesteśmy super mistrzami. Wiemy co nam nie wychodzi, staramy się każde kolejne działanie robić lepiej, ale czujemy ograniczenia. Brakuje nam czasu, brakuje nam ludzi, brakuje nam czasem jakichś specjalistycznych umiejętności. Ale nie rezygnujemy. Widzimy efekty i widzimy, że nasza praca ma sens.
7 czerwca 2020 roku, Rada Naczelna ZHP przyjęła uchwałę nr 55/XL ZHP w sprawie częściowej oceny działalności Głównej Kwatery ZHP w roku 2019, gdzie czytamy:
“1. Rada Naczelna ZHP spośród wielu działań szczególnie pozytywnie ocenia:
(…)
f. Działania podejmowane przez Wydział Wychowania Wodnego.
(…)”.
Po co to piszę?
Bo po tych kilku latach starań, po tym jak zaczęliśmy praktycznie od zera i jednej kartki A4 na biurku, po tym jak posklejaliśmy zdefragmentowane i skłócone środowisko w jeden ruch, jak zrobiliśmy przez te lata to co zrobiliśmy: konferencje, Eurosea, spotkania pilotów, nowe zespoły pilota, Stulecie Ruchu Wodnego, Medal Zaruskiego, Patent Flagowy, Współzawodnictwo o Proporzec Teligi, program wychowania wodnego – strasznie ciężko się czyta screeny, przesłane z zamkniętej grupy, do której nie mam dostępu, mówiące o tym, że moje kierownictwo jest „nieudolne”, a „ruch wodny ulega stopniowej likwidacji”. Że wątpliwym jest, by pod moim przewodnictwem współzawodnictwo o Proporzec Teligi miało się w ogóle odbyć. I że „kol. Klepacz prowadzi do stopniowej likwidacji ruchu wodniackiego”.
Smutne, że pisze to instruktor ZHP, były nauczyciel, harcmistrz, starszy ode mnie, na pewno bardziej doświadczony, który powinien rozumieć, że wolontariacką pracę instruktorów w ZHP to trzeba wspierać, a nie deprawować.
Smutne, że ktoś kto wyrósł z tego samego pnia wartości, w tym samym co ja, granatowym mundurze, ma odwagę, krytykować mnie schowany za ekranem komputera, na zamkniętej grupie, wiedząc, że nie ma tam ani mnie, ani żadnego z instruktorów wydziału pisać takie rzeczy, ale nie ma odwagi z nami rozmawiać.
Który na propozycję rozmowy na konferencji w Łodzi odmówił mi podania ręki.
Jak bardzo trzeba być zacietrzewionym i jaką trzeba mieć nienawiść w sercu? Jakim nieszczęśliwym człowiekiem trzeba być?
No i najważniejsze, jak można nie widzieć zmian w ruchu wodnym przez ostatnie lata i nie doceniać tego, co zrobiła ta garstka instruktorów? Jak można tak bardzo mijać się z prawdą, choć otwarcie trzeba zapytać – jak można tak otwarcie kłamać w sprawie tego, że nic nie dzieje się z organizacją współzawodnictwa o Proporzec Teligi, skoro to współzawodnictwo właśnie wystartowało?
Jeszcze nie wiem jak zareagować na tę sytuację. Mam tylko takie stare poczucie, że nikt nie potrafi tak zgnoić człowieka jak stary wąsaty harcmistrz. Sam wiem, że przez jemu podobnych, mnóstwo ludzi odeszło z ZHP, bo nie umiało poradzić sobie z takim podejściem.
Niezależnie od tego co zrobię z tymi wpisami, czy pójdę drogą prawną, wewnątrzorganizacyjną, czy uznam, że #MiejWylaneaBędzieCiDane, chcę powiedzieć, że nie dla hejterów robię to co robię. Że psy szczekają, a karawana idzie dalej. Że mam w nosie zdanie sfrustrowanego i nieszczęśliwego starego człowieka. Że jesteśmy w zespole, i ten zespół ma swój kompas, który nam mówi, gdzie mamy płynąć. I popłyniemy tam bez lęku.
Napisałem to wszystko po to, byście wiedzieli jak było.
Czuwaj – Ahoj!